18 sty 2015

Prolog

Floryda, rok wcześniej.
        Zbliżał się koniec lata, tym samym koniec wakacji.
        John Traino siedział w jednym z hotelowych krzeseł, czytając magazyn. Oczekiwał przyjazdu swojego najlepszego przyjaciela. Gdy tylko usłyszał znajomy tupot ciężkim butów, wstał i wyszedł z budynku. Rozejrzał się dookoła na śliczną Florydę nocą. 
        Stukot butów Daniela Millera odbił się echem o chodnik. Odwrócił się w tym kierunku i zobaczył mężczyznę, którego znał od dzieciństwa. Byli równego wzrostu, a jego jasne włosy lśniły pod wpływem światła latarni ulicznej. Uśmiechnął się do niego po czym poklepał go po plecach jak za starych czasów.
        - Zaparkowałem samochód za hotelem - powiedział blondyn, wskazując kierunek palcem - Podjedź tam vanem, tylko żeby nikt cię nie zobaczył. 
        John posłuchał polecenia przyjaciela i ruszył w stronę swojego czarnego vana, który kupił zaledwie rok temu.
        Znał plany Daniela, ale nie był do końca pewny czy są pomysłowe. Nigdy by nie pozbawił życia swojej córki dla własnego dobra, lecz towarzysz był potężniejszy od niego, więc milczał dla swojego bezpieczeństwa. 
        Wsiadł do samochodu i delikatnie odpalił silnik. Zjechał z hotelowego parkingu by dokończyć swoje zadanie. Znał dziewczynę, którą planują pozbawić życia. Niemal wychowywał ją jak własną córkę. Miała siedemnaście lat i nie znała swojego prawdziwego przeznaczenia. 
         Gdy dojechał, zatrzymał samochód, ale nie zgasił silnika. Siedząc w ciemności, oddychał ciężko szukając drogiego pojazdu Daniela Millera. Miał właśnie wysiąść z samochodu, ale zaniepokoił go głos dobiegający z zaplecza hotelu. Czy ktoś z obsługi hotelowej postanowił posprzątać budynek szybciej? Nie to niemożliwe. Daniel codziennie obserwował cały personel. Wszyscy budzili się o 5:30. 
         Dla bezpieczeństwa, nie wyszedł z vana i cierpliwie wyczekiwał przybycia przyjaciela.
         - John! - usłyszał warknięcie i uderzenia w drzwi zaplecza. Zestresowany wybiegł i pobiegł w kierunku budynku. 
         Drzwi zaskrzypiały.
         - To ja - powiedział Daniel cicho. Odwrócił się do Johna przodem, a ten omal nie przewrócił się na widok ciała znajomej jej nastolatki. Leżała nieruchomo w objęciach ojca, który był wobec niej bezlitosny
         - Czy to jest krew? - zapytał John, przejeżdżając palcem po jej czole.
         - Wyrywała się. Bałem się, że obudzi Evelyn, więc przez przypadek rozbiłem jej szklankę na głowie. - wymamrotał, a mężczyzna zdrętwiał. 
         Daniel oddał swoją córkę w ręce Johna, a ten objął ją delikatnie. Nigdy nie chciał być jak kolega, krzywdząc własną córkę.
         - Masz z nią spokojnie wrócić do Reading i zanieść do miejsca o którym wspomniałem. Zanim Evelyn zorientuje się o zniknięciu minie poranek, więc do miasta wrócimy za dwa dni. - oznajmił Johna i uśmiechając się płytko, wrócił do hotelu zostawiając ich samych.

Postanowiłam prolog dodać szybciej niż planowałam, ale to chyba dobrze. Początek wydaje mi się krótki, nigdy nie miałam smykałki do prologów. Mam nadzieje, że historia Wam się spodoba :D Zapraszam do zakładki "Zwiastun"

Obserwatorzy